0,9 pewnej liczby jest równe tyle, co 0,4 liczby 504. Co to za liczba? Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie.
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Artur i Bartek kupili czekoladą za 6 zł i kwiaty za X złotych kosztami podzielili się po połowie każdy z nich zapłacił po 11…
Trzej mali chłopcy z rzadkimi chorobami metabolicznymi wygrali walkę o normalne życie. W porę trafili do prof. Krzysztofa Kałwaka, który świetnie wie, że w wielu przypadkach można
Komentarze. Olimp był królestwem Zeusa. Po wojnie z tytanami i Kronosem, trzej bracia: Zeus, Posejdon i Hades podzielili się władzą nad światem. Zeus objął we władanie ziemię i niebo, Posejdon morza a Hades podziemie. Na Olimpie panowała wieczna wiosna, a życie bogów było szczęśliwe. Wrót strzegły hory, boginie pór roku.
Po poziomej podłodze ze stałą predkością 8 km/h, porusza się ciągnik, który ciągnie przyczepę z siłą 1800N. Na traktor działają siły oporu o łącznej w … artości 400N. wyznacz poziomą siłę oddziaływania kół traktora na podłoże.
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Odmień przez przypadki trzej hłopcy plis szybko Użytkownik Brainly Użytkownik Brainly 07.12.2020
Chłopcy mogli wejść na plac zabaw tylko w trzyosobowych grupach. Każdzi trzej chłopcy, którzy tam weszli, mieli dobrą zabawę. ― The boys could only enter the playground in groups of three. Every three boys who went in there had a good time. Każde drzwi w tym pokoju są drewniane. ― Every door in this room is wooden. Declension [edit]
LDV8. Pomysły na warsztaty rodzinne, które pomagają odkryć na nowo zarówno historię Polski, jak i dzieje swojego regionu oraz przyjrzeć się bliżej losom własnej rodziny. Przypadające za naszego życia 100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę to jubileusz, który może stać się bodźcem i inspiracją do zorganizowania w ramach Nocy Bibliotek wydarzeń dla czytelników, pomogą im odkryć na nowo zarówno historię Polski, jak i dzieje swojego regionu czy przyjrzeć się bliżej losom własnej rodziny. Oczywiście przy wsparciu ciekawych lektur. Oto pomysł na warsztaty rodzinne podczas Nocy Bibliotek pod hasłem „RzeczpospoCzyta o Niepodległej”. WARSZTATY RODZINNE (dla dzieci w wieku ok. 7–11 lat) Podstawowe założenie warsztatów to zaprezentowanie faktów historycznych i realiów życia codziennego w międzywojniu poprzez indywidualną historię bohatera – rówieśnika dzieci uczestniczących w zajęciach. Scenariusz warsztatów rodzinnych „Dom Wandy” Autorka: Nika Kołacz Tematem warsztatów są losy rodziny Moraczewskich. Proces odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku oglądamy oczami kilkunastoletniej Wandy – córki Jędrzeja, legionisty i pierwszego premiera II RP i Zofii – społeczniczki i posłanki na Sejmu II RP. Informacje na temat bohaterów warsztatów można znaleźć na stronie Towarzystwa Przyjaciół Sulejówka w zakładce: Edukacja: oraz w książce Jerzego Kochańskiego Wyznawcy Niepodległej. Piłsudscy, Moraczewscy. Przed Sulejówkiem. W Sulejówku, Fundacja Rodziny Józefa Piłsudskiego i Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2009. Wprowadzenie Punktem wyjścia może być książka lub album z dawnymi zdjęciami miejscowości czy regionu albo też tradycyjny album rodzinny. Na początku zajęć uczestnicy siadają w kole, osoba prowadząca warsztat pokazuje im zdjęcia z pierwszych dekad XX wieku – najlepiej wykonane do 1930 roku lub ewentualnie do 1939 r. Prezentowane zdjęcia warto powiększyć, żeby były jak najlepiej widoczne. Pomocną inspiracją w wyborze zdjęć w kontekście Warszawy czy innego dużego miasta może być książka Olgierda Budrewicza Warszawa przedwczorajsza Wydawnictwa BOSZ. Na początku zajęć następuje burza mózgów, która ma na celu wprowadzenie grupy w realia życia przed stu laty. – Jak sądzicie, jak często ludzie kiedyś robili zdjęcia? Tylko z okazji ważnych wydarzeń. Wtedy ubierali się w swoje najlepsze ubrania i szli do fotografa, który był ważną postacią. Potem trzeba było długo pozować. – Dlaczego w albumie nie ma kolorowych zdjęć? Kolejny etap to praca w podgrupach, każda z nich dostaje to samo dawne zdjęcie. Dzieci zmieniają się w detektywów; ich celem jest jak najbardziej szczegółowe opisanie fotografii, a także próba znalezienia odpowiedzi na kilka pytań: – Z jakiej okazji było zrobione to zdjęcie? – Gdzie je zrobiono? – Ile lat temu? Jaka wtedy była pora roku? Łącznie dzieci analizują trzy zdjęcia, ich tematyka powinna być różnorodna. Mogą to być: – zdjęcia rodzinne zrobione z okazji ślubu, chrzcin itp. – zdjęcie klasy szkolnej, zawodów sportowych itp. – zdjęcie ukazujące wygląd ulicy, rynku, targu itp. Podczas rozmowy o zdjęciach ważne jest zwrócenie uwagi na stroje, środki transportu, zabawki, jakie dzieci mają w rękach. Jeśli to możliwe, najlepiej, żeby zaproponowane zdjęcia pochodziły z danej miejscowości czy regionu, żeby dzieci miały szansę poczuć relację pomiędzy historią a własnym życiem. Propozycje zdjęć możemy znaleźć na stronach Narodowego Archiwum Cyfrowego czy Ośrodka „Karta”. Poniżej przykładowe zdjęcia z archiwum NAC do wykorzystania w tej części warsztatu. Opowiadanie Po pierwszej części warsztatów zapraszamy uczestników do obejrzenia i wysłuchania historii „Dom Wandy”. Można ją zaprezentować za pomocą japońskiej metody kamishibai, łączącej w sobie elementy opowieści i przedstawienia. Historia opowiadana za pomocą dużych ilustracji tworzy ciekawy mały spektakl, wzmacnia narracyjne umiejętności słuchaczy, inspiruje też do zadawania pytań, a następnie do tworzenia własnych opowieści. Więcej o wykorzystaniu metody kamishibai na warsztatach w bibliotece znajdziecie tutaj. Opowieść „Dom Wandy” z proponowanym podziałem na fragmenty – ilustracje. O nas Czy macie ochotę cofnąć się w czasie ponad 100 lat? Oto ja – Wanda Moraczewska – i moja rodzina. Mam starszego brata Kazika i młodszego Adasia. Mój tata jest inżynierem i buduje tory kolejowe, a mama jest nauczycielką. Oprócz tego często angażują się w wiele innych spraw, więc w naszym domu zawsze jest dużo ludzi… Tło Wiem, że trudno wam w to uwierzyć, ale Polski od ponad 100 lat nie ma na mapie. Dawno temu nasi sąsiedzi, którzy mieli silniejsze armie, podzielili się naszymi ziemiami. Teraz Polacy mieszkają w trzech różnych państwach – w Rosji, Niemczech i Austrii. W Warszawie czy Poznaniu, gdzie mieszkają nasi kuzyni, do niedawna zakazane było mówienie w szkole po polsku, były za to surowe kary. Nie można też obchodzić ważnych polskich rocznic czy przypominać o naszych bohaterach. My mieszkamy we Lwowie w austriackiej Galicji, gdzie jest trochę łatwiej. Mimo to rodzice wierzą, że Polska znów może być wolnym krajem. Wybuch wojny W sierpniu 1914 roku wszystko się nagle zmienia, bo wybucha wojna między Rosją a Austrią i Niemcami Tata zgłasza się do oddziałów Józefa Piłsudskiego, działających pod komendą armii austriackiej i idzie walczyć jako polski legionista. My z mamą musimy uciekać z domu, bo nasze miasto zajmują wojska rosyjskie. Mam 9 lat i jestem nieszczęśliwa, bo nie mogę zabrać ze sobą wszystkich ulubionych książek i rudego kota Felka, który musi zostać u sąsiadki. Wojna Okazało się, że niestety jeszcze kilka razy musimy się przeprowadzać. Mama stara się być użyteczna, dużo pracuje – razem z innymi kobietami szyje mundury dla legionistów. Ja też chce pomóc – przyszywam guziki mundurów. Ciągle brakuje jedzenia, ale mimo to przygotowujemy paczki dla żołnierzy. Nasz dom jak zawsze jest pełen ludzi, brak w nim tylko taty… Tata Najbardziej lubię dni, kiedy od taty przychodzą listy z frontu. Tata czasem skarży się na mróz, czasem dokuczają mu małe robaki (czyli wszy), ale opisuje też śmieszne historie o swoich kolegach. Wspomina o komendancie Józefie Piłsudskim, który mieszka w ziemiance razem z innymi i którego żołnierze lubią i szanują. Tata ma nadzieję, że jeśli nasi zaborcy pokłócili się między sobą, to dobry znak, bo może znów powstać Polska. U nas w domu też jest zimno – choć na pewno nie tak jak u taty – nie można kupić węgla, a jak już jest, to jest bardzo drogi. Wanda Ostatnio wpadłam na nowy pomysł – razem z innymi znajomymi założyliśmy Polski Komitet Pomocy Dzieciom. Bardzo długa nazwa, a wiecie o co w tym chodzi? Chodziliśmy z koszykami po sklepach i biurach w mieście i zbieraliśmy produkty dla naszych legionistów.. Potem wymyśliliśmy coś jeszcze lepszego – przygotowaliśmy koncert! To było naprawdę dużo pracy –sami zrobiliśmy dekoracje, kostiumy i dużo ćwiczyliśmy. Wyobraźcie sobie, że przyszło więcej widzów niż było miejsc! Dzięki sprzedaży biletów na koncert udało nam się zebrać kolejne pieniądze dla żołnierzy. Koniec wojny Wreszcie wojna, którą już niektórzy nazywają Wielką Wojną – się skończyła… Do Warszawy w połowie listopada 1918 roku przyjechał wypuszczony z więzienia Józef Piłsudski. Mieszkańcy Warszawy zaczęli zrywać niemieckie flagi i obwieszczenia, a także zabierać broń niemieckim żołnierzom. Piłsudski napisał depeszę do innych krajów, że od tej chwili Polska znów może decydować sama o sobie, a potem po kilku dniach zaproponował, żeby mój tata – Jędrzej Moraczewski, został premierem i stworzył rząd, który będzie kierował krajem. W końcu po 123 latach niewoli Polska znów była niepodległa! Trudne początki Zamieszkaliśmy w Warszawie. Miasto, tak jak inne, było zniszczone przez wojnę, brakowało jedzenia, ubrań i opału, wszystko było bardzo drogie. Początki nowej Polski też nie były łatwe, bo trzeba było połączyć ze sobą trzy różne ziemie, w których mieszkali Polacy. W każdym z zaborów były różne szkoły, języki, pieniądze i prawa. Różna była nawet szerokość szyn kolejowych. Teraz wszystko trzeba było połączyć, żeby powstał jeden kraj. Na dodatek ciągle jeszcze nie były ustalone wszystkie granice naszego kraju i trzeba było o nie walczyć… Mama W styczniu 1919 roku odbyły się wybory do sejmu, pierwszy raz mogły też głosować kobiety. Wybrano osiem kobiet i jedną z nich była moja mama, Zofia Moraczewska. Sama też chciałam coś robić i działać, więc w mojej szkole założyłam skautowską, czyli harcerską drużynę dla dziewczyn. Sąsiedzi Ostatnio przeprowadziliśmy się do Sulejówka. Zamieszkaliśmy w domu w zielonym ogrodzie, blisko stacji kolejowej. Okazało się, że obok ktoś chce sprzedać teren z drewnianym domkiem. Rodzice opowiedzieli o tym pani Oli Piłsudskiej, która zdecydowała się go kupić. Wkrótce potem państwo Piłsudscy ze swoimi małymi córeczkami stali się naszymi sąsiadami. W płocie między naszymi posesjami zrobiliśmy furtkę, bo bardzo lubiliśmy się odwiedzać. Swój dom nazwali „Milusinem” – ale to już historia na kolejną opowieść… Ilustracje do opowieści „Dom Wandy” do wykorzystania w teatrzyku kamishibai, można wykonać metodą kolażu z użyciem archiwalnych zdjęć. Proponowane archiwalne zdjęcia do niektórych ilustracji: Jędrzej Moraczewski jako legionista Legiony Polskie Józef Piłsudski jako legionista Jędrzej Moraczewski jako premier Rząd Jędrzeja Moraczewskiego Zofia Moraczewska Zakończenie Na zakończenie warsztatów, po obejrzeniu i wysłuchaniu przez dzieci historii rodziny Moraczewskich, możemy zapytać uczestników, kim według nich została Wanda jako dorosła osoba. Możemy też poprosić, aby narysowały swoją ilustrację, która będzie kończyła historię „Domu Wandy”. Potem warto pokazać dzieciom zdjęcia Wandy Moraczewskiej i powiedzieć, że została nauczycielką języka łacińskiego w warszawskim liceum im. Juliusza Słowackiego. Kontynuacja warsztatów – kilka pomysłów Album Kolejne spotkanie można poświęcić na zrobienie albumu dotyczącego waszej miejscowości. Każdy z uczestników na warsztat powinien przynieść zdjęcie lub rysunek ważnego dla niego miejsca, np. domu, placu zabaw, szkoły czy parku. Album może składać się z połączonych ze sobą czarnych kartek A4 i grubości bloku technicznego. Każda z osób ma do zagospodarowania własną kartkę, oprócz umieszczenia na niej rysunku czy zdjęcia warto dodać uzasadnienie, dlaczego to miejsce uważa się za wyjątkowe. Album może otwierać zdjęcie biblioteki i lista osób biorących udział w warsztatach, warto też podkreślić, że w przyszłości, za kolejne 100 lat, może on stanowić nie tylko pamiątkę dla uczestników 104 edycji Nocy Bibliotek (mamy nadzieję, że taka będzie :-)), ale też źródło wiedzy dla waszych potomnych o roku 2018. Milusin Przygotowanie opowieści – przedstawienie metodą kamishibai o rodzinie Piłsudskich, mieszkańcach „Milusina” w Sulejówku. Opowieść może powstać na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego Powrót do Sulejówka, Wydawnictwa Agora i wspomnień Aleksandry Piłsudskiej. Warto zwrócić uwagę na świat dziecięcych zabaw, ukazanie dnia codziennego rodziny i postać Józefa Piłsudskiego, postrzeganą z innej perspektywy niż zwykle – jako domownika „Milusina” i troskliwego tatę. Ciekawy dla uczestników warsztatu może być opis imienin Marszałka i prezentów (w tym zwierząt), które dostawał od licznych gości. Proponowany przebieg warsztatów to najpierw czytanie wybranych fragmentów książki Włodzimierza Kalickiego, a następnie podział dzieci na grupy – każda wykonuje jedną lub dwie ilustracje, w zależności od liczby uczestników warsztatów. Scenariusz warsztatu „Pomysł Józka” Autorka: Nika Kołacz Warsztat dla dzieci w wieku ok. 7-11 lat Historia to nie tylko wygrane bitwy, ważne spotkania i podpisane dokumenty. Historię tworzą ludzie tacy sami jak my, ze swoimi marzeniami czy zmartwieniami, żyjący wiele lat przed nami. Jak wyglądał ich codzienny dzień? Jakich sprzętów używali? Na warsztatach rodzinnych „Pomysł Józka” zajrzyjmy na chwilę do domów sprzed stu lat, żeby się o tym przekonać. Warsztat dla dzieci w wieku 7-11 lat powstał na podstawie opowiadania Pradziadek urodzony w 1918 r., z książki Pawła Beręsewicza Poczet psujów polskich, Wydawnictwo Literatura 2016 r. Wstęp Na początku warsztatów uczestnicy siedzą w kole. Prowadzący zajęcia pokazuje im stary przedmiot np. samowar, moździerz, tarę, drewniane liczydło albo telefon z tarczą. Najlepiej żeby był to przedmiot, którego dzieci będą mogły dotknąć. Zaczynamy od pytania: – Co to jest? Do czego to mogło służyć? Następnie pojawiają się zdjęcia kolejnych starych przedmiotów, np. pióra i kałamarza, dawnej pralki czy kuchni węglowej. Może też pokazać dzieciom zdjęcia współczesnych przedmiotów i poprosić, żeby dopasowały do siebie „odpowiednik” z przeszłości i jego współczesną wersję. Opowieść Po wstępie dotyczącym dawnych przedmiotów zapraszamy dzieci do wysłuchania czwartego rozdziału z książki Pawła Beręsewicza „Poczet psujów polskich”. Wcześniej wspominamy, że bohaterem historii oprócz małego chłopca i jego taty będzie pewien przedmiot i prosimy o zgadnięcie, jaki … Nawet jeśli padnie prawidłowa odpowiedź (żelazko), nie potwierdzamy, tylko jeszcze trochę trzymamy dzieci w niepewności. Historię przygody Józka można przedstawiać albo wspomnianą wcześniej metodą kamishibai albo czytając odpowiedni rozdział książki. W obu przypadkach ważne są pytania zadawane uczestnikom w trakcie opowieści, aby utrzymać uwagę słuchaczy i dać pole ich wyobraźni. Opowieść „Pomysł Józka” z proponowanym podziałem na kolejne fragmenty – ilustracje. 1. Wstęp Moja mama nie lubi prasować i nie wychodzi jej to najlepiej … O wiele lepiej robi to mój tata. Myślę, że dobrze, że moja mama nie musi prasować żelazkiem, jakim prasowała jej prababcia, a moja praprababcia, bo wtedy by dopiero narzekała … 2. Żelazko z duszą Żelazko mojej praprababci było naprawdę bardzo ciężkie. Kiedyś prasowanie to była cała długa operacja. Po pierwsze musiał być rozgrzany piec lub kuchnia, tam nagrzewał się „wkład do żelazka”. Potem trzeba było ostrożnie go wyciągnąć i włożyć go do specjalnego schowka w żelazku. Teraz wreszcie można było prasować, ale rzecz jasna po jakimś czasie wkład przestawał być gorący i trzeba było wszystko zaczynać od nowa. Zwykle za jednym razem udawało się uprasować tylko jedną sztukę ubrania, np. koszulę. Po jakimś czasie żelazko trochę się zmieniło. Posłuchajcie opowieści o Józku … 3. Nowe żelazko Józek wraz ze swoją rodziną mieszkał w kamienicy. To było sto lat temu, więc dopiero niedawno podłączono do niej prąd. Dzięki elektrycznym żyrandolom w mieszkaniu było dużo jaśniej. Pewnego letniego dnia tata Józia, który był adwokatem i pracował w sądzie, wrócił do domu z dziwną paczką pod pachą. Kiedy rozwinął papier okazało się, że jest to żelazko, ale jakieś inne. To żelazko nie miało „duszy” i działało po podłączeniu do prądu. Tata Józka dostał je w prezencie od swojego przyjaciela, który przywiózł to cudo z zagranicy. 4. Prasowanie Najbardziej zainteresowana żelazkiem była rzecz jasna gosposia Magda, która codzienne musiała długo prasować białe koszule taty Józka. Na początku była bardzo nieufna i nie wierzyła jak żelazko, które nie ma „duszy”, może działać, potem jednak dala się przekonać i pozwoliła tacie podłączyć żelazko do prądu. Od tego czasu prasowanie koszul stało się prostsze. Kiedy Magda zajęta była prasowaniem, Józek miał szansę niepostrzeżenie dostać się do szafki w kredensie, gdzie w wielkim słoju trzymano różne słodkości, a za słodyczami Józek naprawdę przepadał … 5. Pomysł Józka Pewnego zimowego dnia Józek siedział przy oknie i obserwował padający śnieg. Patrząc na białe płatki leniwie spadające w dół, wspominał tęsknie wspaniały smak gorącej czekolady, którą ostatnio pił z rodzicami w cukierni. Koledzy na podwórku właśnie rozpoczynali budowę imponującego bałwana, kiedy Józkowi wpadł mu do głowy bardzo ciekawy pomysł. Na szczęście nikogo akurat nikogo nie było w domu, więc postanowił go zrealizować… 6. Powrót taty Kiedy jakiś czas potem tata Józka wracał do domu, bałwan na podwórku był już gotowy, brakowało mu tylko nakrycia głowy. Tata Józka podniósł małego chłopca, żeby ten mógł nałożyć na głowę bałwana stary kapelusz i wszedł do klatki schodowej, gdzie poczuł dziwny zapach … Przyspieszył kroku… Kiedy wszedł do mieszkania zobaczył Józka, który nerwowo coś przełykał schowany za wielką płachtą gazety. Na dodatek synek zaczął zadawać tacie dziwne pytania i nie odpowiadał na uwagi o dziwny zapach .. Tata podszedł do uchylonego okna, kiedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek… Kiedy tata poszedł otworzyć drzwi Józek nastawił uszu… Usłyszał „spadło z okna”, „głowa cała roztrzaskana” i zamarł… Czekoladki, przypieczone przed chwilą na gorącym żelazku, przestały mu jakoś smakować. Bał się, że za swój niecny czyn pójdzie do więzienia. Okazało się, że żelazko, które Józek szybko wystawił na parapet, kiedy usłyszał, że tata wraca, spadło i zniszczyło głowę bałwana… 8. Czekolada Józek przez miesiąc nie mógł jeść słodyczy, co było dla niego dotkliwą karą. Od tamtej przygody nie gustował już tak bardzo w płynnej czekoladzie, choć rzecz jasna nadal lubił ją w wersji stałej. Jak sądzicie, kim Józek został kiedy dorósł ? Zakończenie Na zakończenie warsztatów uczestnicy mogą narysować brakującą ilustrację, pokazującą, jak Józek przypala czekoladki na żelazku i / lub ilustrację Józka jako dorosłego Józefa, właściciela najlepszej cukierni w miasteczku. Kontynuacja warsztatów Propozycja 1. Radio Zadaniem dzieci jest wymyślenie historii związanej z innym przedmiotem, który odegrał ważną rolę w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce. Może być to np. radio. Przygotowując warsztat, warto skorzystać ze zdjęć związanych z radiem z Narodowego Archiwum Cyfrowego, np. Propozycja 2. Przedmioty Na następne spotkanie dzieci wraz z rodzicami przynoszą z domu stare przedmioty i opowiadają ich historię. Propozycja 3. Kapsuła Przygotowanie i zakopanie „kapsuły czasu”, którą można będzie odkopać za kolejne 100 lat. Wykopaliska, rzeczy znalezione mówią nam bardzo dużo o dawnych czasach, my też możemy zostawić wiadomość dla przyszłości. Kapsułą może stać się szczelne pudełko albo duży słoik. W kapsule może się znaleźć – lista / zdjęcie uczestników projektu – wiadomości o waszej miejscowości w 2018 roku – ilu liczy mieszkańców, jakie są ważne miejsca czy święta lokalne. – wiadomości o bibliotece (ilu ma czytelników, książek, jaka książka dla dzieci była najchętniej wypożyczana ), kto w niej pracuje. – zdjęcie / rysunek przedstawiający bibliotekę. Nika Kołacz
Janusz KorczakKajtuś CzarodziejWarszawa 2016DedykacjaTo trudna trudną książkę poświęcam niespokojnym chłopcom,którym się trudno chcieć i silnie, i wolę być jest jest jak dziwny ma silną wolę i silną chęć służby ludziom,temu życie pięknym będzie droga do celu była poplątana, a myśli jeszcze kiedyś dokończenie pierwszyKajtuś lubi się zakładać – Kajtuś wchodzi do sklepów i udaje, że chce coś kupić – a nie ma ani grosza– A bo co?– Bo nic.– Nie wierzysz?– Nie.– To się lubi się zakładać z kolegami.– Załóż się, że zafundujesz do kina.– Dobrze, zgoda.– Daj rękę. Pamiętaj: w niedzielę kino.– Ale poczekaj – zaraz.– No widzisz, już się boisz.– Nie boję się, tylko chcę wiedzieć, jak to powtarza:– Wejdę do dziesięciu udawał, że chcę coś mam ani grosza w kieszeni.– Mówiłeś, że do dwunastu sklepów...– Niech będzie Wstąpi. Niby, że ostatnia ostatni na głowy.– Więc idziemy?– schody, już ulica.– Ja będę stał przed sklepem.– Jak sobie chcesz. Tylko nie śmiej się w szybę, bo się sklep – Kajtuś do wydaje lekarstwa powoli, żeby się nie pomylić – Kajtuś cierpliwie czeka swej kolejki.– A tobie, mały, czego?– Proszę o dwa zeszyty: jeden w kratkę, a drugi do rysunków.– Nie mamy do rysunków, tylko wszystkie w kratkę – zażartował pan aptekarz.– To ukłonił się się panom zrobiło.– Idź na prawo – obok. Tam dostaniesz.– się ukłonił i koledze, jak apteki jest sklep pomocy się.– Proszę o ciastko z kremem.– Czego?– Ciastko czekoladowe z kremem.– A ty ślepy jesteś? Nie widzisz?– Owszem, i dziwi się, czego od niego chcą.– Chodzisz do szkoły?– Chodzę.– Nie wiesz, gdzie się ciastka kupuje?– Jeszcze nas nie nie wie, co się pan.– Na co czekasz?– Już wychodzi.– No co? – pyta się kolega.– Obraził się. Złośnik jakiś.– On taki zawsze – mówi kolega. – Znam ten sklep. Nigdy tu nie kupuję.– To trzeba było powiedzieć.– Myślałem, że ci się uda.– No i udało się. Przecież mnie nie wchodzi do trzeciego spożywczy. Są tu sery, masło, cukier, śledzie, sielawy.– Dzień dobry.– Dzień dobry.– Czy można dostać wieloryba?– Wieloryba?– Tak. Dziesięć deka. Marynowanego.– A kto cię przysłał?– Kolega. O, stoi tu przed sklepem.– Powiedz koledze, że łobuz, a ty gapa.– Więc nie ma?– Nie, nie ma. Będzie dopiero.– Kiedy będzie?– Jak się ociepli. No, dosyć. Ruszaj! Drzwi zamknął drzwi i opowiada, jak było.– Nie bałeś się, że pozna?– A co? Sprzedają morskie łososie. Śledzie też są morskie. Nie wolno się zapytać?– Czekaj. Dopiero trzy sklepy. Możesz jeszcze przegrać.– – mały nie ma pora obiadowa, a sprzedał dopiero parę sznurowadeł i pudełko pasty do żeby kto Kajtuś.– Proszę sera szewc, czy się domyślił, że żarty, czy zły, że głowę za pasek.– Dam ja ci sera, błaźnie jeden!Zamachnął bardzo się udało, trzeba było prędko Kajtuś kilka małych się przed fryzjerem i myśli.– Ale ty ciągle to samo. To nie sztuka.– Nie podoba ci się, to nie. Sam sobie chodź i wymyślaj co innego.– No już dobrze. A tu co powiesz?– Nie spiesz się. Poczekaj. tu. Czysto. w różnych butelkach. Mydła kolorowe. Grzebienie. Pomady. czyta książkę.– Czego sobie życzysz, kawalerze? – pyta się młody i wesoły.– Proszę o pomadę na porost królewskich wąsów.– Dla kogo?– Dla przerywa czytanie i oczy szeroko otworzył.– A na co ci wąsy?Kajtuś patrzy naiwnie i mówi:– Na przedstawienie w szkole.– A co będziesz przedstawiał?– Króla Sobieskiego.– Mogę namalować ci wąsy.– Ja wolę prawdziwe.– A potem co zrobisz po przedstawieniu?– A Niech mu pan da wody kolońskiej.– Nie chcę – otrząsa się Kajtuś.– Dlaczego nie? Będziesz pachniał.– Nie chcę. Chłopaki śmiać się będą. Powiedzą, że się chcę żenić.– A ty się nie chcesz żenić?– Pewnie, że nie. Na co?Nudzi się młodym w sklepie, więc radzi weszła kupująca. Rozmowę przerwała.– Przyjdź, to cię pomaluję. Będą jak prawdziwe.– Ale zaprosisz nas na przedstawienie? się niecierpliwi.– Coś tak długo siedział?– Perfumować mnie chcieli.– Za darmo?– No chyba.– Dlaczego nie dałeś?– Co mają towar marnować? Pożartować można. Ale nie jestem pętakiem. Nie lubię oszukańców.– No Kajtuś do mydlarni. Prosi o truciznę na mu.– Masz na pchły, na pluskwy i na karaluchy.– U nas nie ma pluskiew ani karaluchów. Mama kazała tylko na pchły.– Nie szkodzi. Ten proszek dobry, wszyscy go kupują. Pokaż, ile masz mocno zaciska pustą pięść.– Nie... Muszę się zapytać... Muszę się słuchać mamy.– No to idź się zapytaj. I powiedz, że złotówkę kosztuje. A wy daleko mieszkacie?– Tu zaraz.– Jak będziesz często kupował, dostaniesz cukierków... O, widzisz.– słój z cukierkami.– Mądra baba: dawaj jej zaraz złotówkę! Myśli, że się połakomię na cukierek. Pewnie farbowane. Ile już było sklepów?– Sześć.– Akurat połowa.– No, idziemy dalej.– Czego się spieszysz? Niech trochę odpocznę. Już mi się w głowie nic. sklep – ogrodniczy.– Czy można dostać palmę kokosową?– Nie ma.– Niech pani poszuka. Pan od przyrody kazał.– Więc powiedz panu od przyrody, że ma fiołki w głowie.– Wcale nie. Nasz pan wie, co mówi. Nieładnie tak uczyć dzieci. Nie wolno nauczyciela obrażać.– Wynoś się, smarkaczu! Morały mi będzie prawił.– Pewnie, że morały, bo się tak nie drzwiach pokazał jej język.– Szkoda, że nie dodałem, żeby się kazała wypchać trocinami i wytapetować.– Czegoś taki zły?– Bo mi się już znudziło tak łazić.– Trudno, założyłeś się.– Wiem bez ciebie. Zacząłem i sklepikiem stoi balon z wodą sodową.– Proszę o szklankę nalała – Kajtuś:– Nie chcę wody, tylko sodowy zrobił niewinną minkę. Ale ona nawet nie się i chlusnęła się w porę trafiła.– Żebyś ręce i nogi połamał, złodzieju!Nie jest Kajtuś pętakiem ani złodziejem. Przecież mógł wodę wypić i uciec. A pić mu się chciało.– Sama na nią zły, i na na kolegę.– Te, słuchaj – pyta się kolega – co znaczy: fiołki w głowie?– Pewnie, że nie wie, co gada. Sam się możesz się przed fotografem.– Wejdę z tobą.– Jak sobie Ile kosztuje pół tuzina gołębi?– Jakich wam znowu gołębi?– Pocztowych, gabinetowych. Będziemy trzymali gołębie na kolanach.– A pieniądze macie?– Jeszcze nie. Ale się postaramy.– Naprzód się postarajcie, a potem przyjdziecie.– Co pani z nimi gada? – wtrącił się pan w okularach.– Tu się tylko ludzi fotografuje. I sobie:– Ten nazwał mnie osłem, tamten smarkaczem. Ta wodą oblewa, tamten zerwał się do dlaczego?– Bo nie mam tak mieć złotówkę, wszyscy byliby do kina wpuszczą. I wodę dadzą – nie tylko czystą, ale z sokiem.– Ile już było sklepów?– Osiem.– Nieprawda, bo dziewięć.– Może się liczyć: razem z przekupką – dziewięć.– No jazda!Do następnego sklepu znów weszli razem.– Proszę pokazać przekłada, przymierza. Ogląda klamrę. Liczy dziurki. Chucha, wyciera. pasek za cienki, ten za ciemny, tamten za panienka co jeden położy, to drugi zaraz chowa do pudła.„Boi się, że ukradnę” – pomyślał dziwnego. Różni się w sklepach kręcą. Przychodzą – nudzą – nie kupują. I naprawdę ukraść wie, ale się gniewa, że o koledze myśli:„Jaki on teraz odważny. Wchodzi ze mną razem, a gęby nie umie otworzyć”.Ano, wybrał pasek: ładny skautowski.– Ile kosztuje?– Dwa złote pięćdziesiąt groszy.– Za drogo.– Ile kawaler myślał?– Kolega kupił taki za czterdzieści groszy.– To idź tam, gdzie kupił kolega.– Dobrze, pójdziemy.– Znaleźli się mądrale. Jeden wybiera, a drugi się rozgląda. Znamy was.– I ja panią i przegoniła.– A co byś zrobił, gdyby oddała?– Głupi wie, co by zrobił. Szukałby po kieszeniach, niby że zgubił mówić nie chce, niech się sam domyśli.– Więc jutro fundujesz się i czeka na się zawahał.– Poproszę ojca – pewnie da.– A jak nie da?– To już na pewno w przyszłą skrzywił się i machnął niechętnie ręką. Pomyślał:„Ot, zakładaj się z takim szczeniakiem...”W sklepie z papierosami pożałowali nieśmiało w kącie i czapkę gryzie.– Czego chcesz, mały?– Kiedy się wstydzę.– Mów, nic ci nie zrobię.– Bo majster kazał kupić trzy papierosy.– Jakie?– Brzydko się nazywają.– Gadaj śmiało.– Powiedział, że nabije, jak nie przyniosę.– Więc powiedz.– „Psia morda” się zakrył czapką oczy.– Upił się twój majster. Niech się wyśpi.– Właśnie się już obudził.– Ty ze wsi? – zapytała się pani.– A ze wsi, proszę pani.– Zaraz znać: nieśmiały. Ot, wysyłają dzieciaka do miasta na poniewierkę.– Już chyba pójdę – mówi Kajtuś.– Ty pewnie głodny?– Nie, nie bułkę. Weź, Kajtusiowi, czy z żalu, czy z tego zmęczenia, łzy napłynęły do oczu.– Nie wstydź się, weź.– Nie się wyniósł.– Czego płaczesz?– No... Mucha czy coś – wpadło mi do Ostatni sklep, dwunasty. chciał wejść, bo woli delikatniejsze sklepy. Ale kolega namówił.– Wejdź. Nie bój się. Już boi się. Nieostrożny.– Przepraszam. Czy można wyprasować kota?– Kota? – zdziwiły się panny.– Tak. Zdechłego. Z nie zauważył, że koło drzwi siedzi narzeczony panien. A ten cap go za kark.– Poczekaj. Ciebie wyprasujemy. Dawaj, Franka, gorące Mocno trzyma. Położył Kajtusia na deskę do prasowania.– Czego pan chce?– To jest wypchany wyrywa się, tylko prosi:– Niech pan się panna Frania.– Puść go, głuptasa.– Nie głupi on. Cwaniak, struga tylko wariata.– A ja mówię, że nie. Dobrze mu z oczu patrzy.– Ja wszystko wytłumaczę – jęczy Kajtuś.– Dobrze, więc co to za zdechły kot?Patrzy Kajtuś, że drzwi że teczkę oddał koledze: lżej było uciekać.– Poczekaj! Spotkamy się. Poznam cię. Dostaniesz za go kolega.– Cóżeś tak uciekał?– Widać, że trzeba było.– Nie powiesz?– Nie wymówiłeś, że mam opowiadać. Dawaj teczkę. I sam sobie idź do kina. Ciesz się, żeś ze mną nie wszedł: dostałbyś, się pogniewani. Nie pierwsza kłótnia nie pierwszy zakład. Bo lubi się Kajtuś raz w szkole o ciekawsze: mecz czy kino? Czy kąpiel, czy łódka? Rower czy ślizgawka?Mówi Kajtuś, że filmy dorosłych zawsze kończą się całowaniem.– Chodź, pokażę ci, jak się całują.– Chłopaka nie sztuka, ty pannę pocałuj.– Oo, mądry. Sam spróbuj.– Myślisz, że nie? Więc dobrze: załóż się o porcję lodów.– Dobrze: daj ostatnia Spakowali Brama. Ulica.– Wy idźcie za sam że się nie chce zaczepiać. Przykro. Bo się nastraszy. Zresztą powiedział, że „panna”. Więc to zrobić? Idzie. Rozgląda Patrzy. Myśli. Patrzy. Czeka.– Ta nie. I ta o te lody, ale wstyd przegrać. Musi postawić na nareszcie Uczennice. I starsze. Śmieją się. Rozmawiają. Nie spieszą drugą nazwała Słuchaj, Zośka, jak znów przyjdziesz...Więcej Kajtuś nie słyszał. Ale ma ręką znak, że zaczyna. Przeszedł na drugą stronę, wyprzedził je i wrócił – i prosto na Głowę zwiesił, niby je mija. Nagle staje. Spojrzał.– Ooo, Zośka! Kiedy przyjechałaś?Ona patrzy. Stoi on – hop! Objął za szyję – i pac! – jeszcze się nachyliła. Tak się pysznie oprzytomniała.– Ty co za jeden?– Ja? Ano Kajtuś.– Co znów za Kajtuś?– Nic – taki się, że niby pocałunek w patrzą, dziwią się – aż się domyśliły.– Poczekaj, andrusie!– A to zuchwały chłopak!– Skąd wiedział, jak się nazywam?Kolega był wtedy honorowy i miał dwadzieścia się lodami po też dostał, choć mu się nie taki jest Odważny. W głowie różne taki, zanim jeszcze zaczął chodzić do taki, zanim jeszcze stał się drugiSkargi na Kajtusia – Blizny – Antoś czy Kajtuś? – Papierosy pali – Mysz koło piecaSkargi i skargi na Kajtusia.– Utrapienie z chłopakiem – wzdycha mama.– Nie biłem, ale jak stracę cierpliwość – grozi ojciec.– Dobrze mu z oczu patrzy – uśmiecha się babcia.– Głowę ma dobrą – mówi ojciec.– Do wszystkiego ciekawy – dodaje mama.– W dziadka się wrodził – uśmiecha się i stróż, że z okna rzucił śledzia na głowę gospodarza domu.– Rzuciłeś?– pierwsze: wcale nie śledź, a tylko ogon drugie: nie na głowę, a na trzecie: nie z okna, a przez poręcz czwarte: nie Kajtuś, a inny dodatku nie trafił – stróż, że pogasił światła na wszystkich schodach.– Nieprawda. Wcale nie na wszystkich, a tylko w jednej sieni. Skąd stróż wie, że akurat ja? Może kto inny? Może kto jeszcze? Może dziewczynka zgasiła, a nie chłopiec? Może strażak zgasił? Są przecież w Warszawie stróż, że Kajtuś dzwoni i ucieka.– Dzwonię – tak – ale w innych bramach. Nie w naszej. Raz dzwoniłem – dawno.– Dlaczego dzwonisz?– Tak chce wiedzieć, czy dzwonek nie zepsuty. Czasem z nudów. Czasem ze złości, że idzie do szkoły, a głupi dzwonek wisi sobie jak hrabia i nic nie stróż:– Wyrwał kamień, powyginał już zupełnie nawet, kto to zrobił.– Ja sanki zbijałem, ale młotkiem, wcale nie kamieniem. A deskę oparłem o schowek, a nie o świadka. Może przyprowadzić chłopca, który mu młotek pożyczył i deskę przychodzą na skargę.– Szybę stłukł. Kamień rzucił.– Widziałem, jak uciekał. W psa rzucił.– Nie w psa, a w kota. Nie kamień, a kawałek cegły. Zupełnie inny chłopak wybił szybę kamieniem. – Tylko uciekli kto, ale nie powie.– Dlaczego ta pani dobrze nie widzi?A jeszcze przychodzi na skargę i każe płacić za szybę?Bo wygląda tak, że już nikt nic złego, tylko wszystko przecież gorsi od sam nie zrobił, to jeden z jego koleżków”.Więc co? Za wszystkich ma odpowiadać czy tylko za siebie?Był szkoły jeszcze nie kąpać się w zostawił na pływa – potem wychodzi z wody. I widzi z daleka, jak uciekają zabrali: spodnie, buty, czapkę, nawet się zlitował, owinął w swoją marynarkę i zaniósł Kajtusia do była awantura, że też są między Kajtuś nie ruszy cudzego. Brzydzi się tylko różne żyła Helenka, skakali ze schodów; z jednego, z dwóch, z trzech, z czterech i z pokazać, że skoczy bez trzymania za pokazał: skoczył z pięciu schodków. Byłoby się udało, ale miał nowe buty... śliskie podeszwy...Potem długo leżał w na głowie włosy mu w tym miejscu nie się nazywa bliznę ma Kajtuś na nodze, bo go pies rzeźnika mówili chłopcy, że pies się nie da pogłaskać.– Zły pies.– Spróbuję ostrożnie. Może się ostrożnie. I nie udało się, że przeleci przed tramwajem.– Możesz się przewrócić. Daj lepiej spokój.– Czego się mam przewrócić?– Nie zdążysz.– To się zakład nie został rozegrany. Motorniczy w porę zatrzymał, zahamował tramwaj; ale policjant przyprowadził Kajtusia do mu cały tydzień na podwórko sam został w zrobić niespodziankę: że porąbie drzewo też się nie już trzecia blizna Kajtusia, na palcu lewej mogło być jeszcze gorzej. Bo znów w domu został. I chciał lampkę zapalić przed się firanka. Ale akurat babcia weszła i ogień taką ma Kajtuś naturę, że musi widzieć, wiedzieć, a potem sam mu mama bajkę o Ali Baba był to wódz zbójca. Czterdziestu ich było. Ali Baba dowódca – zbójcy w lesie piwnicę. Nazywała się ta piwnica – Sezam. Tam chowali skarby zrabowane. Tam worki z dukatami i złoto, i drogie kamienie, i piwnicy prowadzą tajemnicze powiedzieć:– Sezamie, otwórz się:Drzwi same się bardzo Kajtuś w łóżku i myśli o skarbach potem pyta się ojca:– Czy są skarby prawdziwe?Nie w bajce, a gdy mu mama i babcia dobrze nie wytłumaczą, chce sprawdzić u ojca.– Są skarby – mówi ojciec. – Były wojny na ziemiach naszych. Nieprzyjaciel palił i rabował, a ludzie zakopywali, co cenne. Nawet niedawno pisali w gazetach, że w polu znaleźli garnek z ojciec, że minister drukuje papierowe pieniądze, bo złoto za ciężkie do noszenia: więc sztaby złota leżą schowane w Kajtuś nie zrozumiał dobrze, bo było za trudne. A może był wtedy śpiący.– No, trzeba Idzie z babcią do piwnicy po się pod ziemię. A tam drzwi i długi korytarz. A tam różne małe drzwi, do każdej piwnicy zapaliła świecę. Idą. A w kącie korytarza stoi się Kajtuś za wzięła węgiel do kubełka i wychodzi. A Kajtusia nie babcia:– Antoś, Antoś!Gdzie się chłopak podział?A on przykucnął za beczką i czeka babcia: pewnie już na podwórku. I zamknęła piwnicę na Kajtuś w ciemnym korytarzu. Ale się nie boi. Myśli, czy aby uradzi ciężką sztabę w beczce: pierwsze drzwi i mówi:– Otwórz się, Namacał drugie drzwi:– Otwórz się, wraca. się, szuka. Już nawet nie wie, gdzie jest. Sam jeden tak błądzi. Ciemno, otwórz zaczął płakać. Przestraszył się może duchy albo szczury?Mały był. Do szkoły jeszcze nie wali ręką w że już się nie babciu!...I naprawdę mógł długo siedzieć, bo babcia go nie szukała. Bo czy to pierwszy raz Kajtuś na ulicę albo gdzie do sąsiadów?Już mu głosu zabrakło.– Babciu, tatku, mamo!A na schodach ludzie nie słyszą, bo stukają butami. I Kajtuś stoi nie przy drzwiach, a na końcu, gdzieś koło listonosz przyszedł i w torbie listy układa. Stoi w sieni. Usłyszał. Słucha. Co to? Ktoś tam w piwnicy się:Dlaczego nie odezwałeś się, kiedy cię babcia wołała? Dlaczego za beczkę wlazłeś?Nie żeby się kary się. A jeszcze go Antoś, Antoś. Zawsze jakieś imię Kajtusia jest Antoś. Tak nazywają go w został na podwórku między stoi raz przed bramą i pali i dmucha, pociągnie i stara się, żeby dużo dymu było. Bo zapłacił pięć groszy, więc chce, żeby było kupić czekoladkę, ale papieros ulicą przechodzi się, patrzy, śmieje No! Mały taki Kajtuś, a kurzy jak stary.– Więc co?Zawstydził się Antoś i chłopcy zaraz: – Kajtuś, mały Kajtuś!Źli byli, że nie dał pociągnąć. Sami bali się palić, ale tak już zostało: nie Antoś, a przezwiskami jest tak. Jeżeli się nie gniewać, to często zapomną i przestaną. Jeżeli się złościć, to właśnie jeszcze bardziej. Bo lubią bił, nie dał się przezywać. Ale co jeden poradzi ze wszystkimi?A dwóch Antosiów było na podwórku, więc nawet wygodniej, że jeden z nich Kajtuś. Wiadomo, kogo wołają. Wreszcie się przyzwyczaił, ale niezupełnie. I w ogóle – nie lubi rok chodzi Kajtuś do szkoły, a nie znalazł na długo dobrego kolegi. Mało naprawdę porządnych. Bo tylko udają. się. Ze strachu spokojni, bo w domu na nich krzyczą albo biją. Tacy najwięcej też nauczył się kręcić i można się zanadto przyznawać. Gdyby dorośli lepiej rozumieli, wtedy co Kajtuś:– Nie wiem, czego ode mnie wie Kłamstwo od początku do we środku jest trochę Pobił tak, że się chłopiec ruszyć potem nie mógł.– Co się ma nie ruszać? Przecież nie zabiłem.– Mało mu ręki nie odpowiadaj nie za to, co naprawdę zrobiłeś, ale i za to, co się mogło Są chłopcy poważni, ale cicha woda, albo Odsuń się.– Przestań.– rok chodzi Kajtuś do i tu ciągle przyszedł do pierwszego oddziału, pani go pochwaliła.– Umiesz już czytać. Kto cię nauczył?– Sam się nauczyłem.– Zupełnie sam?– Wcale na pierwszej zaczęło się:– Siedź prosto. Nie kręć się. Nie Nie kręć się. Siedź spokojnie. Nie baw się ołówkiem. godziny łatwy. Potem coraz nareszcie dzwonek?Opowiada pani coś ciekawego. Wtedy okropnie złości, że przerywają. Pani zaczyna się gniewać, aż słuchać się domu wolno oprzeć się o stół, gdy ojciec opowiada, wolno oprzeć się o łóżko, gdy mama mówi bajkę, oprzeć się o kuferek, gdy babcia wspomina dawne domu wolno pochylić się i przeciągnąć, zapytać, gdy się nie w szkole chcesz powiedzieć słówko, zaraz podnoś dwa palce do góry i tak. Dużo w klasie dzieciaków i pani nie może osobno rozmawiać, bo inni zaczną hałasować. Ale to strasznie przeszkadza.– Cóż, Antoś? – pyta się ojciec. – Jak ci się w szkole powodzi?– Hm.– Co w szkole słychać?– bardzo nawet lubi rozmawiać o go pani na czwartą ławkę koło nie wolno przez okno pierwszej ławce sąsiad był spokojny, a ten z czwartej zaczepia. Z tyłu za ucho ciągnie. Nie boli, ale czego zaczyna?Chcesz powiedzieć, żeby przestał, i pani zaraz:– Nie odwracaj się.– A co zrobię, jak muszę?– Idź do kąta.– Pani nie wie i mówi – mruczy Kajtuś.– Wyjdź za wezwali ojca do szkoły.– Co tam zwojowałeś?– Biłem się z chłopakiem. Zaczął rozpowiadać, że się Kajtuś nazywam.– No bo prawda: tak cię nazywają.– Więc co, że prawda? Co innego podwórko, co innego szkoła.– Trzeba było mu wytłumaczyć.– A jakże. Będzie się słuchał.– Bić się nie wolno.– Wiem.– Oj, Antoś, źle zaczynasz. Oj, Antoś, bo jak stracę cierpliwość...W kancelarii pani bardzo się skarżyła.– Nie słucha się. Niedobry dla kolegów. Rozbija się. się ojciec.– Musisz się się, ale co?Parę dni już dobrze, potem znów ktoś przed Kajtusiem i trąca go łokciem; nie jego, a Zabierz on:– Bo co? Nie pozwolisz?– Poczekaj: dam ci po dzwonku.– Dużo się go ręką tylko, a on zawadził łokciem o kałamarz i atrament kłamie pani nie wierzy się uda, a Kajtusiowi się na lekcji cichy, na przerwie coś złość już nie warto się nie zawsze można wytrzymać, jak go coś skusi albo żart przyjdzie do nudzi się Kajtusiowi na pan patrzy na zegarek i czeka na robić, żeby się prędzej skończyło?Ano – wskakuje na ławkę.– Oj, proszę pana, mysz. Tam w dziurce koło pieca. Jeszcze widać uwierzył.– Wstydź się. Duży chłopak i boi się w śmiech. Żeby się panu przypodobać.– Myszy się boi. Tchórz!Schodzi Kajtuś z ławki i mówi:– Phi. Nie było żadnej myszy, tylko tak nabujałem.– Była – mówią.– No to poszukaj, gdzie przy piecu naprawdę nie że panu smutno, więc chciał pan się pisze kartkę do dzwonek go że czyta dużo, i myśli poważnie, i na lekcji zadaje mądre że koledzy wcale nie za to go szanują, a właśnie za jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
Zaloguj się 0 0 naciśnij Enter aby szukać Pokaż wszystkie wyniki: Nie znaleziono na czekoladę – Zostaniesz moją Walentynką? PS. Podzielisz się czekoladą? go schrupać, ale wiesz, że nie możesz? Niech w takim wypadku podzieli się czekoladą! Co powiesz na personalizowane pudełko na czekoladę? To super pomysł na Walentynki. Na stanie Opis Opinie 0 Szukasz prezentu na Walentynki dla swojego chłopaka? Co powiesz na pudełko na czekoladę z personalizacją „Zostaniesz moją walentynką”? To doskonały prezent, który zaskoczy Twoją drugą połówkę i sprawi jej wiele przyjemności. Czy może być coś lepszego na świecie niż czekolada?Wymiary: 200x100x53 mm Finalny produkt może nieznacznie odbiegać od prezentowanego na nie zawiera wszystkie pomysły na produkty Wyprzedaż do -60%!
Mała kartka papieru, zapisana przez 17-latka, jest czymś najbardziej wzruszającym i cennym w naszej historii. Drodzy przyjaciele i przyjaciółki charyzmatu Księdza Bosko, piszę do was z Rzymu. Krótko przed napisaniem tych słów odprawiłem Eucharystię wraz z członkami Rady Generalnej Zgromadzenia Salezjańskiego w „Pokoikach”, tj. w pomieszczeniu, w którym znajdowały wówczas mieszkanie i kaplica z małym ołtarzem. Tam właśnie Ksiądz Bosko odprawiał msze święte do 17 maja 1887 roku. Umarł w Turynie kilka miesięcy później, 31 stycznia 1888 roku. W tym niewielkim pomieszczeniu, skromnym i zacisznym, moja myśl objęła nie tylko Eucharystie, jakie odprawiał Ksiądz Bosko w czasie swojego ostatniego pobytu w Rzymie, stojącego pod znakiem zmartwień i łez, ale także – pokoik, jeszcze bardziej skromny, który znajduje się w Turynie, a w którym wieczorem 25 stycznia 1854 roku, w czasie gdy miasto przeszywało polarne zimno, a ludzie, odziani w ciężkie płaszcze, pośpiesznie przemierzali ulice, Ksiądz Bosko powiedział do czterech chłopców, którzy śledzili jego słowa z wybałuszonymi oczyma: „Obiecuję wam, że Madonna da nam duże i przestronne oratoria, kościoły, domy, szkoły, warsztaty…”. Były to „proroctwa”, z powodu których jeszcze kilka lat wcześniej mógł trafić do szpitala psychiatrycznego. Byli to nieco starsi chłopcy, którzy bezgranicznie zaufali Księdzu Bosko. Stanowili oni „podwaliny” Zgromadzenia Salezjańskiego. Trzymam w ręku historyczny dokument, który jest małą kartką papieru o wymiarach 10,5 cm długości i 5 cm szerokości, na której znajdują się słowa zapisane przez jednego z nich, młodego Michała Rua. Te są następujące: „Wieczorem 26 stycznia 1854 roku zgromadziliśmy się w pokoju Ks. Bosko: ks. Bosko, Rocchietti, Artiglia, Cagliero i Rua, i zostało nam zaproponowane, byśmy, z pomocą Pana i św. Franciszka Salezego, podjęli próbę praktycznego ćwiczenia się w miłości względem bliźniego, aby złożyć następnie przyrzeczenie, a potem, jeśli to będzie możliwe i odpowiednie, złożyć ślub Panu. Tego wieczoru zostali nazwani Salezjanami ci, którzy podjęli się i podejmą tego rodzaju ćwiczenia”. Z tej czwórki trzech, Rocchietti, Cagliero i Rua, zostało salezjanami. Z małego ziarenka… Na zewnątrz mroźny wiatr szalał w okolicy Ronda Szubienicy. W tym czasie na świecie zachodziły znaczące wydarzenia historyczne: Karol Marks pisał Manifest, w Ameryce Samuel Colt wynalazł broń strzelecką, a kilkaset metrów od mieszkania Księdza Bosko Camillo Cavour podpisywał ustawę nakazującą zamknięcie 337 klasztorów, zaś w kwaterach wojskowych żołnierze przygotowywali się do bezsensownej i okrutnej wojny na Krymie. A jednak, podczas gdy świat nic o nim jeszcze nie wiedział, ten młody kapłan i jego czterech wychowanków zapoczątkowali dzieło, które nie przestało się potem rozwijać i wydawać obfitych owoców. To wspaniale, że ten mały protokół zachował się do naszych czasów, ale naprawdę godne podziwu i cudowne są intuicja i wizja tego wielkiego świętego człowieka – Księdza Bosko, którego serce przepełniała pasja wychowawcza i ewangeliczna, jaką żywił względem swoich wychowanków. Duch Święty sprawił, że to pierwsze spotkanie z czwórką chłopców doprowadziło ostatecznie do powstania Zgromadzenia i Rodziny Salezjańskiej, obecnej dzisiaj w 136 krajach świata, która obejmuje swoją opieką chłopców i dziewczęta, nastolatków i młodzież, a przede wszystkim tych, o których nasza epoka zapomina. Z niczego wyrosło bardzo piękne drzewo. „Drzewo”, które dzisiaj oznacza tysiące przyjaciół i dobroczyńców, dzięki którym możemy czynić tak wiele dobra; którego „gałęziami” są tysiące osób świeckich, które podzielają z nami charyzmat Księdza Bosko i udzielają się każdego dnia na placówkach Rodziny Salezjańskiej na całym świecie. Bez triumfalizmu, stale zachęcając do uświadomienia sobie naszej odpowiedzialności, często przypominam moim braciom i siostrom na świecie, że jesteśmy strażnikami wielkiego Skarbu, który nie należy do nas, ale jest Darem Ducha Świętego dla Kościoła dla dobra dzieci i młodzieży, którego musimy strzec i który musimy rozwijać, jak ewangeliczne talenty. Na tym polega nasza odpowiedzialność, ponieważ trudno byłoby dzisiaj wyobrazić sobie Kościół i świat bez synów i córek Księdza Bosko pośród ludzi młodych, a przynajmniej brak byłoby owego umiłowania młodzieży, jakiego chciał „Ojciec i Nauczyciel Młodzieży”, jak to oświadczył św. Jan Paweł II. Zwykła kartka zapisana przez 17-letniego chłopca. Doprawdy trudno o bardziej skromny początek naszej historii. To świadczy również o niewiarygodnym „geniuszu” Księdza Bosko (nowoczesność także pod tym względem): zgromadzenie dla młodzieży, założone przez ludzi bardzo młodych. Pozostawiam na tej stronie, która ukazuje się w Biuletynach Salezjańskich w różnych wersjach językowych na całym świecie, moje pozdrowienia i życzenia. W imieniu Księdza Bosko dziękuję za wielką sympatię, jaką darzycie nasz charyzmat, nasz „sen” i to wszystko, co stanowi motywację dla naszego życia: Jezus Chrystus nasz Pan i młodzież. Niech święty założyciel wyprasza wam błogosławieństwo. Serdecznie was pozdrawiam.
6 Cała rodzina była zaniepokojona. Cesia drugi dzień siedziała na wieży. Przekazała kartkę z informacją, że nie wyjdzie dopóki Danka, nie obieca, że poprawi oceny. Cesia stwierdziła, że wstydzi się iść do szkoły przez swoją przyjaciółkę, bo nie wie, jak wytłumaczyć jej złe oceny Dmuchawcowi. Podczas narady rodzinnej, podkreślono upór i konsekwencje Cesi, dlatego w obawie o jej zdrowie postanowiono, że Danka spędzi kilka dni w domu Żaków. Z dziadkiem –inżynierem pouczy się chemii, a mamą historii i polskiego ,a z tatą Cesi fizyki i matematyki. Mama Żaczek zadzwoniła w tej sprawie do rodziców Danki. 7 Tata Żaczek zawołał o siódmej Cesię i oznajmił, że Danka jest obkuta z fizyki. Danka była wykończona całonocnym uczeniem się. 8 Cesia chciała sobie przyrządzić jajecznicę, ale wtedy zapukała mama i przyniosła jej francuski obiad przygotowany przez Julię, która gotowała dla Tola. Była tam zupa prowansalska i zapiekany dorsz. Potem mama oświadczyła, że Danka uczy się z chemii z dziadkiem, a wszyscy domownicy podzielili się obowiązkiem mycia naczyń wprowadzili dyżury.. Kto nie umyje płaci 50 złotych grzywny. Z kolei kąpielą Irenki zajmowali się jej rodzice. Mama stwierdziła, że plan Cesi był genialny. 9 Na dzień przed Wielkanocą Danka opuszczała dom Żaków. Gdy spojrzała w okno wieżyczki popukało się w czoło, była zła i zmęczona. Cesia uśmiechnęła się ,wiedziała, że Danka na pewno zda poprawki. Wtedy też zauważyła Jerzego Hajduka przy kiosku, który patrzył się w okna Cesi. Gdy Cesia stanęła w oknie zaczął dawać jej znaki i podbiegł do okna. Wtedy Cesia napisała do niego kartkę z pytaniem ,co tutaj robi, schowała kartkę do koszyczka i spuściła na dół. Hajduk odpisał, że martwił się o Cesię, ponieważ przez sześć dni nie wychodziła z domu. Myślał, że jest chora i codziennie przychodził pod jej okno. Cesia była szczęśliwa, pisali do siebie kilka minut, w listach wyznali sobie miłość. Hajduk zaprosił też Cesię do kina. Była szczęśliwa. W tym czasie Bobcio obserwował koszyczek ruszający się w górę i dół. Wiedział, że Cesia i Hajduk będą parą, a Jerzy będzie częstym gościem w domu Żaków. Pages: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
trzej chłopcy podzielili się czekoladą